czwartek, 6 marca 2014

Generał w habicie

Idąc do pracy, wracając ze szkoły nie da się nie zauważyć ludzi, którzy potrzebują naszej pomocy. Ignorujemy ich, obrzucamy poniżającym spojrzeniem, a w najlepszym wypadku wrzucamy kilka monet do kubeczka wychylającego się z sinych dłoni. Nie mamy tym ludziom nic więcej do zaoferowania. Mamy własne rodziny, własne problemy i wydatki. Ale na szczęście do akcji ruszyła siostra Małgorzata Chmielewska.


Siostra Małgorzata jest zakonnicą nietuzinkową. Palenie papierosów i przeklinanie nie są jej obce. Na prośbę biskupa, aby zerwała z nikotynowym nałogiem, odpowiedziała, że zrobi to, gdy zrobią to księża. Na dodatek ma czwórkę dzieci. Adoptowanych, bo ich prawdziwi rodzice nie potrafili zapewnić im miłości, poczucia bezpieczeństwa i godnego bytu.
Małgorzata Chmielewska wychowała się w rodzinie, w której nie przywiązywano większej wagi do życia duchowego i religii. Po skończeniu studiów postanowiła wstąpić do zakonu. Modlitwa i życie konsekrowane nie dają jej całkowitego spełnienia. Czuje, że może robić więcej. Z czasem powstają domy dla bezdomnych, alkoholików, samotnych matek i wielu innych, którzy wiedzą, czym jest głód, samotność i ubóstwo.
Siostra Małgorzata twardo stąpa po ziemi i doskonale zdaje sobie sprawę, że na wszystko potrzebne są pieniądze. Jej podopieczni muszą zarabiać, dlatego oprócz dachu nad głową i ciepłego posiłku daje im pracę. Wierzy, że uczciwa praca nadaje życiu rytm i pozbawia poczucia bezużyteczności. W domach wspólnoty "Chleb życia" panują zasady, których złamanie grozi powrotem na ulicę. Porządku w domach pilnuje grafik, w którym każdy mieszkaniec jest uwzględniony. Ważną rzeczą, na którą zwróciłam uwagę, był fakt, że siostra Małgorzata mieszka razem ze swoimi podopiecznymi. Nie wyobraża sobie sytuacji, gdy spędza z nimi kilka godzin dziennie, a następnie spokojnie ich opuszcza. Spędzając z nimi czas, siadając przy stole, stają się jedną wielką rodziną, w której nie ma podziału na lepszych i gorszych.


Przerywnikami w rozmowie Stanisława Zawady z siostrą Chmielewską są poruszające historie ludzi, którzy zaprzepaścili swe życie. Osoby, mające dobrą pracę, kochającą rodzinę, pewnego dnia tracą wszystko, nie mają z kim porozmawiać, a ich życie staje się ciągłą tułaczką. Są to ważne fragmenty. Pokazują, że los może się od nas odwrócić w każdej chwili oraz jak ciężko wydostać się z życiowego bagna.


Przyznam, że nie podchodziłam do tej pozycji entuzjastycznie. Kupiłam ją babci jako prezent gwiazdkowy. A bo to o zakonnicy, o pomaganiu ludziom, którym nie wyszło w życiu. Ta przejmująca mieszanka to coś, co doskonale trafiło w jej gust. Nie spodziewałam się jednak, że książka wywrze tak wielkie wrażenie na MNIE. Pozwoliła mi docenić to, co mam i przewartościować otaczający mnie świat. Takie książki są nam bardzo potrzebne. W otaczającym nas zgiełku ciężko dostrzec ludzi, którzy całe swoje "JA" poświęcili bliźniemu. Podsumowując, polecam tę książkę WSZYSTKIM, bez względu na wyznanie i stosunek do życia konsekrowanego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zagubiony ptak - Jowita Kosiba

Z nazwiskiem autorki spotkałam się zupełnie przypadkiem, kiedy w moje ręce trafił fenomenalny ''Nokurn''. Intrygujaca akcja,...