wtorek, 13 marca 2018

Hollywood - Charles Bukowski

Stało się tak jak wcześniej pisałam. Przeczytałam wspaniałą książkę „Papusza” Angeliki Kuźniak po czym ruszyłam z Henrym na wycieczkę do Hollywood. Było wybornie, uśmiałam się do łez, melancholijnie zamyśliłam nad marnością ludzkiej egzystencji, wypiłam hektolitry alkoholu i poznałam dziwne zwyczaje filmowego świata. Tę literacką wycieczkę bezsprzecznie zaliczam do udanych. A było to tak… 

Henry znany już pisarz i poeta dostał propozycję napisania scenariusza. Dał się wciągnąć to przedsięwzięcie. O czym miałby być film? Pytanie nie na miejscu. Film oczywiście opowiadał o alkoholiku, całymi dniami przesiadującymi w barze. Były bójki z barmanem, z których pijany mężczyzna wychodził cało tylko i wyłącznie za sprawą wypitego w ilości hurtowej alkoholu. Pod postacią ćmy barowej kryje się nikt inny jak Bukowski z lat młodości. W barze poznał pewną kobietę, która później stała się bardzo ważną postacią w jego niełatwym życiu. 

Ale zanim można było obejrzeć gotowy film trzeba było wykazać się anielską cierpliwością. Tu sponsorzy się wycofują, tam przerywają zdjęcia, aktorzy nie chcą grać a jeżeli już ich myśli powrócą na właściwe tory i zdecydują się grać, absolutnie nie trzymają się scenariusza. Bo i po co? Później bankiety, na których można spotkać tłumy próbujących pozostać sobą nieszczęśliwców tego świata. Bukowski bierze pod lupę specyficzne środowisko, jakim są ludzie pracujący przy produkcjach filmowych. Bezlitośnie, z niesamowitym humorek ukazuje ich wszystkie niegodziwości, tj. hipokryzję, chciwość, zakłamanie, przekonanie o swej wyższości i wiele, wiele więcej! 
Absurd, farsa, ludzkie kaprysy, trafne spostrzeżenia to wszystko sprawiło, że książkę czyta się niewymownie przyjemnie. 

Hollywood podobało mi się zdecydowanie bardziej niż „Kobiety”. Ta książka jest żywsza, barwniejsza, ma w sobie wszystko za co prozę Bukowskiego lubimy (lub nie  ). Świetne dialogi, odważne opisy ludzkich wad i zalet. No i fragmenty dotyczące tego, co daje autorowi pisanie poezji. Coś pięknego…
Chciałoby się napisać, że powieść genialna. Jednak Bukowski nie byłby zadowolony, ponieważ twierdzi, że ludzkość nadużywa dwóch słów: „miłość” i „gelnialny”. Dlatego więc, aby nie denerwować w zaświatach amerykańskiego pisarza napiszę po prostu tak: książka ma w sobie wszystko, co sprawia, że warto po nią sięgnąć i zaliczyć ją do dobrej literatury. 
A me plany dotyczące obcowania z literaturą i dziesiątą muzą wyglądają następująco: teraz wezmę się za zbiór opowiadań Huberta Klimko-Dobrzanieckiego pt. „Pornogarmażerka”. Wieczorem obejrzę film „Ćma barowa” (reż. Barbet Schroeder), do którego scenariusz napisał Charles Bukowski, a historię powstawania tego filmu poznałam w powyższej książce. Gdy się już zmierzę z moim ulubionym polskim pisarzem, biorę się za „Najpiękniejszą dziewczynę w mieście”. Jak się cieszę, że zostało mi jeszcze kilka książek Bukowskiego do przeczytania. Czekają mnie bardzo upojne popołudnia i wieczory…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zagubiony ptak - Jowita Kosiba

Z nazwiskiem autorki spotkałam się zupełnie przypadkiem, kiedy w moje ręce trafił fenomenalny ''Nokurn''. Intrygujaca akcja,...